Film <a href="http://www.filmweb.pl/Antonio,Mercero,filmografia,Person,id=159529" class="n">Antonio Mercero</a> opowiada o miłości do życia, a jego akcja rozgrywa się na szpitalnym oddziale
Film Antonio Mercero opowiada o miłości do życia, a jego akcja rozgrywa się na szpitalnym oddziale onkologicznym. Takie zestawienie musi dać wynik nietypowy, który zdecydowanie różni się od stereotypowych obrazów opowiadających o walce ze śmiertelną chorobą. Tytułowe 4 piętro to miejsce, gdzie umieszczeni są pacjenci chorujący na raka kości, często po amputacji kończyn. Miguel Angel, Izana i Dani mają po kilkanaście lat i walczą z ciężką chorobą najlepiej jak potrafią, spędzają wspólnie czas, z nadzieją mówią o przyszłości, nie wiedząc, ile życia im jeszcze zostało. "4 piętro" nie jest jednak ciężkim moralitetem, czy też zwykłym wyciskaczem łez. Choć byłabym daleka od nazywania filmu komedią, to jednak sporo w nim pogodnego humoru, ale przede wszystkim ciepła, które noszą w sobie mali pacjenci. Nie jesteśmy kalekami, jesteśmy karatekami - mówią o sobie poruszający się na wózkach inwalidzkich bohaterowie. Nieobce są im wszelkie uciechy związane z wiekiem dojrzewania, takie jak szalone wyścigi szpitalnych korytarzach, pierwsze miłości, masturbowanie się w rytm muzyki przed portretem nagiej modelki, nocne wycieczki do laboratorium, czy granie w koszykówkę. Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że w szpitalu dla pacjentów z problemami onkologicznymi toczy się zwyczajne życie, pełne żartów, przepychanek i młodzieńczych przyjaźni, ale znajdziemy tu namiastkę normalności, którą z taką pieczołowitością pielęgnują chłopcy, starając się wykorzystywać każdą chwilę. Reżyser nie stara się odpowiadać na najtrudniejsze pytania, dlaczego tak się dzieje, dlaczego los z jednymi obchodzi się tak boleśnie, a raczej pokazuje wycinek tej nieznanej rzeczywistości, dla której inspirację stanowiły osobiste przeżycia scenarzysty filmu. "4 piętro" to obraz bardzo wiarygodny, skłaniający do myślenia i przede wszystkim świetnie zagrany. Okazuje się, że można w ciekawy sposób mówić o cierpieniu bez nadmiernego sentymentalizmu. I co więcej, zawrzeć w tym sporą dawkę optymizmu.